poniedziałek, 29 kwietnia 2019

No i dzień dobry ponownie...

Pamiętacie jak pisałam post niżej?
Ja też pamiętam...

Ale jak już można było zauważyć na przestrzeni tego bloga, który jest moja formą pamiętnika, zmienia się dużo ale na przestrzeni sporego kawałka czasu. Nigdy nie oczekiwałam że będzie go czytać ktoś inny niż ja sama. To ja od początku byłam najważniejszym i docelowym czytelnikiem. Super jest to, że tworzę to już ładnych parę lat. I dopóki będę pamiętała hasło, będzie pisany ten "pamiętnik". Cudzysłów dlatego, ponieważ na miano prawdziwego pamiętnika zasługuje coś co jest aktualizowane częściej niż "przy okazji zmian życiowych".

Skoro o zmianach mowa...
Po dwóch latach, chyba jestem u schyłku swojej tureckiej miłosnej przygody. Stało się to szybko, niczym za cięciem noża. Neden? (tür. dlaczego).
A dlatego że ktoś o mnie zapomniał. Ktoś wokół kogo kręcił się mój świat przez ostatnie dwa lata. I nie wiem, czy to ze względu na globalne ocieplenie czy z innych powodów moja kula ziemska zwolniła obroty. Straciła kolory, turkusowe wody się poszarzały, słońce trochę o mnie zapomniało, a jaśmin nie zakwitł już tak mocno jak kwitł ostatnio.

Przeżyłam wspaniałą zimę. Romek przyjechał do Polski. Mimo tego że wredna z niej kobieta, która pogodą nas nie rozpieszczala, daliśmy radę. Zrobiłam cały plan, który prawie cały wykonaliśmy. Mieszkaliśmy w pięknym mieszkaniu, spędziliśmy równie piękne chwilę. Później nie wiele czasu dalej to ja wróciłam do mojej kochanej Turcji. Zaczęłam naukę języka, który okazał się równie trudny jak papierologia wizowa.
Powrót do Polski przyprawił mnie o ponowną fale myśli o przenosinach do kraju wiecznie gorącej herbaty. Powiedziałam sobie: następny sezon jest mój! Alanya będzie moim domem w którym będę tworzyć mój polsko-turecki dom.
Romek zmienił pracę. I nie chce tu osadzac. Czyja i czego to była wina. Ale nasz turecki dom nie doczekał się nawet planów. Nie doczekał się fundamentów. Wspomniana wcześniej kula ziemska kręciła się wolniej i wolniej. Miałam wrażenie że jakieś dziecko bawiło się nami jak lalkami przez dwa lata, a później jednak dorosło i lalki zostawilo w kącie. Lalki już nie tworzyły razem planów, domu i teraźniejszości. Ktoś nas posadzil na półkach i przyszła pierwsza warstwa kurzu. Taka wkurzajaca, wręcz nie do zniesienia. Ja jako kukielka zdobyłam się na podjęcie ratowania i przypomnienia że kiedyś było tak pięknie i super jak tworzylisny ten nasz zabawkowy świat. Tylko że z naszej dwójki, to tylko ja pamiętałam o tym światku. I chciałam o niego walczyć. To o mnie zapomniano. Druga lalka dojrzała razem z tym dzieckiem ktore kiedyś nami sterowalo.

Nie lubię mówić że "w życiu tak czasami bywa". To takie ogólnikowe. Z drugiej strony nie chce dopuszczać myśli że ktoś o mnie zapomniał. Tak kawałek po kawałku. I stało się. Właśnie centymetr po centymetrze. Nikt o mnie nie zawalczył. A uważam że warto o mnie walczyć. Chociażby za to że dwa lata spędziłam na pełnych obrotach. Dawałam z siebie wszystko. Robiłam co mogłam, a jeżeli nie mogłam to i tak szukałam powodu aby jakoś to zrobić.

W ciągu tygodnia zniknęły moje dwa tureckie lata. Zniknął mój Romek. Rozpłynęły się fundamenty mojego dublexu. Wystygl çay. A jak wiemy, letnia herbata, to już nie to samo co herbaciany wrzątek. Jeżeli zapytacie mnie o powód, to właśnie letnia herbata będzie odpowiedzią. I jest mi przykro, jasne że jest.

Ale czy lubicie być tam gdzie już ktoś was przestał potrzebować?

Ja też nie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz