poniedziałek, 28 lutego 2022

Zmiany. Te duże i te małe

Jak to się stało, że nie pisałam tu przez dwa lata?!


Mogłabym po prostu stwierdzić, że nic takiego się nie zadziało w moim życiu. Ale prawda jest taka, że działo się bardzo dużo. 

Z początkiem 2021 podjęłam decyzję, że wyrywam się z macek największej i najbardziej toksycznej ośmiornicy jaką dotychczas miałam okazje spotkać na swojej drodze. Mowa o moim byłym szefie. Z ogromnym strachem i lękiem przed tym co mnie czeka, złożyłam wypowiedzenie. Oczywiście płakałam i bałam się, bo miałam poczucie, że to moja wina, że robię źle, że zostawiam ich, tych którzy nauczyli mnie chodzić w branży w której działam. Prawda jest taka, że wtedy byłam pod wpływem człowieka o osobowości narcystycznej. Teraz to wiem, bo przeczytałam wiele, wysłuchałam wielu podcastów i rozmawiałam z ludźmi. Przeszłam przez wszystkie etapy wpływu takiej osoby. Wtedy o tym nie wiedziałam, z jak wielką toksyną miałam do czynienia. 

Dziś kiedy poznałam inne perspektywy, kiedy w ogóle mogłam się do tego zdystansować, widzę, jak wielkim niewolnikiem narcyza byłam jeszcze rok temu. Dziś jestem już wolna od tych negatywnych bodźców. Od wiecznych pretensji i manipulacji. Czy ma żal? A czy można mieć żal do osoby chorej, która nie widzi potrzeby leczenia się, z tego jak traktuje innych ludzi? Chyba nie, bo osoba ta nie zauważa swoich czynów, a może zauważa? … wolę o tym nie myśleć i zachować choć trochę współczucia. 


Dziś siedzę niedaleko, adres dalej, na tej samej wysokości. Ale z wielką różnicą. Siedzę w sterylnie zdrowej atmosferze. Świeża głowa, nowe twarze i totalny brak toksyn. 


Dużo przystanków zaliczyłam w tym ubiegłym roku. Nie uważam to za złe doświadczenie. Miałam okazje wysiąść wreszcie z pędzącego pociągu i zobaczyć jak wygląda świat w różnych miejscach. Te duże miejsca i te mniejsze, ludzie, którzy są w nich od kilku lat. Jak zwykle wszystko kręciło się wokół Krakowa. Aż do stycznia tego roku. Postanowiłam kolejny raz zrobić lemoniadę, z cytryn które dało mi życie. 

Tym sposobem w całe 365 dni dokonałam gigaprogresu. Udało mi się wyprowadzić z domu, wyleczyć zniszczony kręgosłup, stać się lamą na diecie pudełkowej i podjąć kolejną próbę odnośnie zrzucenia wagi. Wróciłam do nauki tureckiego, żeby mieć coś z tej słodko-gorzkiej przygody z przeszłości. Staram się robić rzeczy tak, aby nigdy, ale to nigdy, nawet przez sekundę nie żałować, że uciekłam z tej czarnej dziury na V. 


dziś oddycham!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz